poniedziałek, 19 października 2015

DZIECKO - Centrum mojego wszechświata.

Tak. Karmię smoka piersią. Będę karmić tak długo ile będzie trzeba. Skoro on tego potrzebuje - to ja również.  Nie przeszkadza mi, że zasypia na mnie. Uwielbiam to. Przyznaję - początki nie były zbyt kolorowe. Teraz po 15 miesiącach karmienia piersią mogę sobie powiedzieć - "STARA! Odwaliłaś kawał dobrej roboty - przebrnęłaś kryzysy laktacyjne, zmacerowane brodawki, krótkie wędzidełko, doły i przepaście, dobre i złe dni, smutki i smuteczki". Nastał prawdziwy mleczny eden. Dzięki tej naszej wspólnej "milky way", przy kolejnym małym okruszku będzie odrobinę prościej i z pewnością równie pięknie. Karmię z myślą o zdrowiu mojego dziecka,o bliskości, której nie da się porównać z żadną inną bliskością (Czy zdarza się wam, że podczas karmienia odczuwacie błogi spokój i wszechogarniającą miłość? Mi tak!). Ale głębiej się zastanawiając myślę również o sobie - o tym, że karmienie chroni mnie przed rakiem piersi. A co najlepsze jest też darmowe i jak dla mnie iście magiczne (Thank you God!).

Tak. Śpię z Olivierem od dnia porodu do dnia dzisiejszego. Ani jednej nocy nie spędził w swoim łóżeczku. I nie dlatego, że zalewał się łzami, miał kolki, nawet nie dlatego, że karmię go piersią. Po prostu było i  w dalszym ciągu jest to dla mnie (i mojego męża) bardzo naturalne i przede wszystkim potrzebne całej naszej trójce. Kiedyś przeczytałam bardzo trafny tekst na temat tego, że ludzie to jedyne ssaki, które wyrzucają swoje młode z gniazda. Trafna uwaga, prawda? Zupełnie się z tym zgadzam, dlatego moje "młode" trzymam zawsze blisko.  Poza tym, skoro ja nie lubię spać sama, to co ma powiedzieć taki maluszek?

Tak. Od początku noszę, tulę, głaskam, przytulam. Cieszę się każdym dniem, godziną, minutą spędzoną razem. Chcę dać mu "kilogramy" miłości i bliskości. Nie nazywam dziecka szkodnikiem, krzykunem, gnojkiem, głupkiem, debilkiem, paskudą, brzydalem, grubaskiem. Nazywam go synkiem, smoczkiem, misiem, mądrą główką, kochanym brzdącem. Nie obrażam mojego dziecka, nie porównuję, nie straszę,nie stosuję przemocy i nie grożę. Uważam, że "to" w jaki sposób i "co" przekazujemy naszemu dziecku jest fundamentem tego, jakim człowiekiem będzie w przyszłości.

Mówisz, że się poświęcam? Chcesz mi powiedzieć, że zapominam o sobie i powinnam wyjść do kina i na imprezę? Uważasz, że jestem głupia, bo zbyt dużą wagę przykładam do tego co je moje dziecko? Według Ciebie dziecko hamuje rozwój osobisty, zabiera przyjaciół? Czy chcesz mi powiedzieć, że posiadanie dziecka zmienia życia na gorsze? 

Nie. Moje dziecko to centrum mojego wszechświata. Ja się nie poświęcam - ja się spełniam. Jako kobieta, żona, matka. Czy zapominam o sobie? Nie! Niedawno obroniłam pracę licencjacką i ukończyłam studia z tytułem licencjata, spełniam swoje pasje, uczę się (nawet więcej niż przed urodzeniem dziecka).

 Dlaczego mam wychodzić do kina i na imprezę? Czy to wyznacznik "wolności" w dzisiejszych czasach? Jeśli miałabym ochotę obejrzeć film, zaprosiłabym przyjaciół do domu. Ja nie pragnę spędzać czasu bez dziecka. Ja chcę spędzać jak najwięcej tego czasu wspólnie z moim dzieckiem. Dlaczego? Bo dzieci tak szybko rosną! Zanim się obejrzę pójdzie do przedszkola, przyprowadzi pierwszą dziewczynę, wyprawi 18 naste urodziny, ożeni się i wyfrunie z domu. 

To co daję mojemu dziecku do jedzenia teraz, to inwestycja w jego zdrowie w przyszłości. Zwłaszcza, że sama borykam się od kilku lat z problemami jelitowymi, nie chcę tego samego fundować mojemu dziecku. Nim zdrowiej - tym lepiej. Dla mnie i dla całej rodziny.

Dziecko nie hamuje rozwoju - ono nadaje temu rozwojowi zupełnie inny bieg - jeśli się chce, to wszystko jest możliwe. Przyjaciele? Oni po prostu przechodzą selekcję - iście naturalną. Posiadanie dziecka zmienia życie - owszem. Staje się ono piękniejsze, pełniejsze i lepsze.

Matką, jest każda kobieta, która urodzi dziecko, a Mama? Mama kocha. Szczerą, prawdziwą, niewymuszoną miłością. Trzeba chcieć być Mamą. Rodzicielstwo nas do czegoś zobowiązuje. Czasem nie jest łatwo, ale warto. Bo któż jest ważniejszy niż rodzic dla bezbronnego malca. Dlatego...

.... DLA CIEBIE MOGĘ BYĆ MATKĄ - ALE DLA MOJEGO DZIECKA ZAWSZE BĘDĘ MAMĄ.






2 komentarze:

  1. Mam bardzo podobnie. Nie wszyscy to rozumieją, że jeśli chcą nadal być znajomymi, to Kropka muszą przynajmniej zaakceptować. Staram się przy niedzieciatych tematów stricto rodzicielskich nie poruszać (typu klasyczne kupki i zupki), ale nie wszystkiego da się uniknąć. Jestem z małym 24h/7dni w tygodniu, wiec chcac nie chcac nie jaram się "dobrą imprezą aż się film urwał" tylko raczej pierwszym ząbkiem i froterowaniem podłogi :D
    Fajnie smokowi, że ma tak cudowną Mamę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo bycie mamą, to zupełnie inny level życiowy :).

      Usuń