czwartek, 21 maja 2015

Dziękuję,nie solę/nie słodzę!

Jak każdy rodzic, stanęliśmy przed nie lada wyzwaniem, jakim jest rozszerzenie diety niemowlęcia. Dużo czytaliśmy, zapoznawaliśmy się z artykułami światowej komisji zdrowia, WHO, schematami żywienia niemowląt i dalej byliśmy zieloni. Dlaczego? Dlatego, że rozszerzanie diety powinno odbywać się indywidualnie, w zależności od danego dziecka. Oczywiście bezwzględnie i niezaprzeczalnie jesteśmy za tym, żeby rozszerzać dietę dziecku zarówno karmionemu piersią, jak i mlekiem modyfikowanym dopiero po 6 miesiącu (według najnowszych zaleceń). Dopiero, gdy dziecko zacznie wykazywać gotowość do jedzenia, czyli nie koniecznie będzie to od razu w 6 miesiącu życia (stabilne siedzenie - to warunkuje przygotowanie układu pokarmowego do przyjęcia pokarmów stałych). Ważne żeby się nie śpieszyć, ponieważ konsekwencjami zbyt wcześnie rozszerzonej diety mogą być m.in cukrzyca, otyłość, czy choroby autoimmunologiczne typu nieswoiste zapalenie jelit, choroba Crohna itp. Co najistotniejsze - MLEKO MATKI I MLEKO MODYFIKOWANE DO PIERWSZEGO ROKU ŻYCIA JEST PODSTAWĄ ŻYWIENIA NIEMOWLĄT, dlatego nie warto wrzucać do diety dziecka od razu kilku posiłków stałych, ponieważ to właśnie w mleku są witaminy, minerały, mikroelementy, które są najlepiej przyswajalne dla małego organizmu. Posiłki stałe to jedynie uzupełnienie. Rozszerzanie diety powinno odbywać się stopniowo - zbyt wczesne lub nieprawidłowe rozszerzenie diety może doprowadzić do wyżej wymienionych chorób.

Sposobów na rozszerzenie diety jest mnóstwo. Papki, Baby Led Weaning (czyli Bobas Lubi Wybór - omijamy etapy papek, dziecko dostaje do rączki kawałki jedzenia, zupy krem itp. z kubeczka typu "doidy cup"), karmienie mieszane. U nas królowało BLW, jednak nasz dzieć od pewnego czasu domaga się karmienia  łyżeczką , dlatego można uznać, że karmimy się mieszanie. Oczywiście dalej "Number One" jest cycuś. Mleczko proponujemy zawsze przed posiłkiem stałym, często też i po -  jeśli SMOK nie ma ochoty na wodę. Zresztą cycuś jest dobry na wszystko, ale tą myśl rozwinę w kolejnym poście.

Za czasów PRL-u ludzie uważali, że cukier krzepi. Był symbolem dobrodziejstwa i zdrowia. Jak wiemy cukier syntetyczny wcale nie jest zdrowy, a w nadmiarze prowadzi do chorób takich jak próchnica (zwłaszcza u dzieci).Mimo, że od tego czasu minęło już sporo lat.. Ten jedzeniowy "kult cukru" ciągle jest wyznawany w wielu polskich (i nie tylko) rodzinach. Czasy, gdy niemowlę uspokajało się cukrem zawiniętym w pieluchę, już dawno odeszły do tzw. "lamusa".
To samo możemy powiedzieć o soli - dzieci jej po prostu nie potrzebują. To co dla nas, przyzwyczajonych do soli wydaje się mdłe i niesmaczne, dla dziecka może być przepyszne. Sól obciąża nerki. Po przyjściu na świat Oliviera -sól używamy dla NAS i to tylko "symbolicznie" . Czy wiecie, że niemowlęta i małe dzieci mają kubeczki smakowe zarówno na języku, jak i na ustach i wewnętrznej stronie policzka? Odczuwają smak całą buzią, dlatego zbędne i przede wszystkim zdrowsze jest zrezygnowanie z soli i syntetycznego cukru. Cukier i sód zawarty w soli są potrzebne, jednak wystarczającą ilość cukrów możemy dostarczyć naszym dzieciom serwując codziennie owoce, a sód u naszych pociech możemy uzupełnić serwując im m.in szpinak, buraki, drób czy pełnoziarniste pieczywo. Dzieci przez pierwsze trzy lata swoje życia wyrabiają sobie nawyki żywieniowe, dlatego tak istotne jest to co i w jakiej czasie podajemy.

To co jedzą nasze dzieci, będzie procentowało w przyszłości. Każdy rodzic ma prawo wyboru tego, jak chce żywić swoje dziecko, jednak dobrze jest się zapoznać z normami, a następnie kierować się intuicją i weryfikować zebrane informacje. Każda mama (i każdy tata) chce dobrze dla swojego dziecka i to niech grzech błądzić. My zdecydowaliśmy, że SMOK nie dostanie ani cukru, ani soli przynajmniej przez pierwsze kilka lat swojego życia (przez pierwszy rok bezwzględnie ani grama:)), a później raz od wielkiego dzwona.
Słodycze bez cukru? Wydawałoby się niemożliwe. A jednak! Można jeść słodkie pyszności i dobrze doprawione potrawy. Niemowlętom do jedzenia możemy dodawać pieprz, czerwoną paprykę, ale również różnego rodzaju zioła (bazylia, oregano, koperek, pietruszka). Do ciast i deserów zamiast cukru możemy dodać syrop daktylowy (dostępny w sklepach EKO), lub inny syrop np. z suszonych śliwek, który możemy zrobić sami w domu. U nas ostatnio królują PETITKI (ispiracja z ALAANTKOWE.pl) Poniżej przepis na syrop daktylowy i petitki.

SYROP DAKTYLOWY 

Co potrzebujemy?
7 dużych daktyli
szklanka przegotowanej wody
Blender
Jak zrobić?
Daktyle zalewamy wodą. Odstawiamy na 2-3h. Następnie wyciągamy daktyle. W zależności od pożądanej konsystencji dodajemy wodę(tą, którą zalane były daktyle) i blenderujemy na gładką masę.

PETITKI

Co potrzebujemy?

3 jajka;

3/4 szklanki mąki pszennej;
2 łyżki syropu daktylowego, śliwkowego, morelowego (w zależności od preferencji)
Jak zrobić?
Żółtka oddzielamy od białek. Białka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy mąkę delikatnie mieszając, żeby białka nie opadły. Żółtka mieszamy z syropem daktylowym i delikatnie przelewamy do masy, mieszając tylko do połączenia składników. Wykładamy masę po ok.łyżeczce na papier do pieczenia. Wstawiamy do nagrzanego do 200C piekarnika i pieczemy ok 10min. do zarumienienia się naszych PETITKÓW. Smacznego!








3 komentarze:

  1. ja też chcę takie ciasteczka, co prawda konto anonimowe ale tu babunia

    OdpowiedzUsuń
  2. Blog jest super cool :) tylko Kajaaaa wiecej wiecej ! Podoba mi sie to,ze napisalas jakich przypraw uzywac,bo jak wiesz ja jestem 'zielona' I z kazda pierdola lece do Ciebie ;) jesli chodzi o petitki nie podejmuje sie ich robienia ,ale TY mozesz nam zrobic <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiamy małego smakosza petitkow ;-)

    OdpowiedzUsuń